Dodano: 2023-10-26, Początki osady i rozwój wioski

W różnych opracowaniach historycznych, pierwsze wspomnienia o Jugowie datowane są na rok 1327. Jednak znawcy tematu twierdzą, że jest to data myląca, błędnie podana w XIX wieku i potem wielokrotnie powtarzana przez różne źródła. Prawdziwszą datą, w której wspomina się po raz pierwszy o Jugowie, jest rok 1352, a więc 45 lat później. Nasza wiedza o tamtych czasach, pochodzi z różnych źródeł pisanych, które udało się odnaleźć w różnych archiwach, na ogół kościelnych, bo w większości tylko takie były. Nazwa Hausdorf pierwszy raz wymieniana jest w 1446 roku i ona przetrwała do roku 1945. Potem, jak wiemy, były polskie nazwy (Domowice od Haus – dom, a z dokumentów parafialnych wynika, że w 1947 roku zmieniono nazwę na Jugów). Bardzo ważne, dla określenia daty powstania danej miejscowości są wykopaliska, gdyż dzięki nim, naukowcy mogą stwierdzić, z jakiego czasu one pochodzą. Na terenie wsi odnaleziono w latach sześćdziesiątych ślady, najprawdopodobniej jakiegoś grodziska, które wskazują, że ludzie zasiedlali te tereny już w XIII wieku, a może i wcześniej. Oczywiście wielkie badania archeologiczne prowadzone są w wielkich i znaczących ośrodkach, takich jak Wrocław, Gniezno, Kraków. W takich małych jak Jugów, takie rzeczy odkrywa się przy okazji i często przypadkowo. Z dokumentów przechowywanych w Pradze i Kłodzku wynika, że była to wieś królewska. 

Jako wieś królewska należała do Korony Czeskiej i znaczy to, że była założona przez króla, bądź też otrzymała prawa królewskie. Należała do Korony Czeskiej, ponieważ Śląsk należał wtedy do Królestwa Czech i jako lenno była przez króla przekazywana zasłużonym rycerzom, którzy w niej gospodarowali, czerpali zyski i z uzyskanych przychodów płacili ustaloną daninę królowi. Ze średniowiecznych dokumentów można się dowiedzieć, że do 1352 roku wieś, jako lenno, była w ręku rodu Wusthubów, którzy następnie sprzedali ją rodowi Donyn. Następnie wieś przejęli Stiifriedowie i wtedy, po raz pierwszy pojawia się informacja, że była tutaj parafia, której pierwszym proboszczem był niejaki Nicolaus (Mikołaj). Nie była to wtedy jakaś bardzo bogata wieś, ponieważ stać ją było tylko na drewnianą kaplicę. W czasie wojen husyckich, które rozgrywały się na terenach Czech w latach 1419 – 1436, a które toczyły się między husytami, którzy mówili o reformie Kościoła i byli uznani za heretyków a katolikami, wieś dosyć mocno ucierpiała i wtedy przestają pojawiać się informacje o proboszczach i parafii we wsi, a więc parafię najpewniej zlikwidowano. Dalsze dzieje naszej miejscowości są dosyć zawiłe, jak to w średniowieczu. 

W dokumentach pojawia się informacja, że w przez jakiś czas wieś była w XV wieku własnością Kłodzka. Miasto miało zakupić wieś i nią gospodarować. Trwało to jednak chyba niezbyt długo, ponieważ właściciel naszej miejscowości Henryk Stillfried Starszy, w całości ujął ją w swoim testamencie. Wynika z tego, że w dalszym ciągu był jej właścicielem. Następne wzmianki w dokumentach kłodzkich wskazują, że Jugów (Hausdorf) został podzielony na dwie części; górną i dolną. Obie części objęli w posiadanie przedstawiciele rodu Stillfried. Byli to dwaj bracia Hans (górny Hausdorf) i Tobiasz (dolny). Z dokumentów ówczesnego czasu wynika, że obie gałęzie rodu, władające Hausdorfem, były bardzo zaangażowane w wojnach husyckich. Tobiasz brał czynny udział w wojnie i w 1620 roku zginął pod Białą Górą. Także jego bratanek, który po ojcu objął dziedzictwo górnego Hausdorfu, bardzo aktywnie w wojnach husyckich brał udział. Syna Hansa – Henryka, który po ojcu przejął władzę nad górnym Hausdorfem aresztowano i zmarł w więzieniu. Od tego czasu, jak już wspominaliśmy, na wieś przyszły trudne czasy, ponieważ dobra rodu Stillfriedów zostały skonfiskowane i górny Hausdorf przeszedł w posiadanie rodu von Hauggwitz z Piszkowic. Dolny Jugów, wraz z Drogosławiem, pozostał w rękach potomków Tobiasza von Stillfrida.

Przez bardzo wiele lat nasza miejscowość, Hausdorf, była podzielona na dwie części. Wszystko to było spowodowane przez to, że władcy Hausdorfu byli zaangażowani w wojny religijne. Ponieważ Śląsk należał do korony Czeskiej, a Jan Hus był Czechem, dlatego także na naszych terenach ten spór religijny, był bardzo aktywny. Zakończył się on się podpisaniem porozumienia w 1436 roku, choć wojny skończyły się wcześniej, i jak mówią historycy, wojny te przygotowały grunt po sukcesy protestantyzmu. Ponieważ właściciele Hausdorfu byli bardzo zaangażowani w ten spór, Hausdorf bardzo na tym ucierpiał, min. poprzez utrwalenia podziału na górny i dolny. Ponieważ Zygmunt Luksemburski, władca Czech, był katolikiem, bardzo niechętnie patrzył na wszelkie objawy buntu i odstępstwa od wiary katolickiej.

Stan takiej pewnej stagnacji trwał dosyć długo. Dopiero w drugiej połowie XVI wieku podjęto wysiłki, aby Hausdorf trochę podniósł się gospodarczo. W 1583 roku Jerzy V von Stillfried utworzył w naszej miejscowości hutę szkła. Miała ona za zadanie ożywić aktywność gospodarczą naszej miejscowości. Powstała ona w górnym Hausdorfie. Dokumenty kłodzkie wspominają, że jej utworzeniem zajmował się mistrz szklarski Hans Friedrich, spod Kamiennej Góry. Był on najprawdopodobniej uczniem tamtejszych cystersów.

W dalszych latach w Hausdorfie, który zbyt majętną miejscowością nie był, próbowano rozwijać działalność gospodarczą między innymi poprzez wypalanie węgla drzewnego i wg. dokumentów, które przetrwały do naszych czasów, w 1668 roku niejaki Bock (nie bardzo wiadomo skąd się wziął we wiosce), dostał pozwolenie na roboty górnicze. Wtedy według pisanych przekazów, zaczęto wydobywać rudy miedzi. W następnych latach we wiosce osiedlili się tkacze chałupnicy, a potem zaczęli tu przybywać górnicy, ze względu na coraz bardziej intensywne prace górnicze, poszukujące metali szlachetnych i węgla. Kolejną ważną datą w historii naszej miejscowości jest rok 1787. Wtedy, po wielu latach, obie części Hausdorfu, ponownie znalazły się w rękach rodu Stillfriedów. Z dokumentów zachowanych w kłodzkim archiwum wynika, że w tym czasie w Hausdorfie były trzy młyny wodne. Było tu także 103 tkaczy chałupników i podobno tylko 15 górników. W 1784 roku powstała pierwsza kopalnia węgla Friedrich, następnie kopalnię Ferdinand, która przetrwała do roku 1921. Oczywiście nie można tych kopalni porównywać z tym, co dzisiaj wiemy o wydobyciu węgla. Zasad bezpieczeństwa praktycznie nie było, szczególnie na początku istnienia kopalni. Można powiedzieć, że było to takie szukanie i wydobywanie węgla na czuja, czyli kopiemy, bo wiemy, że tu węgiel jest. To, że we wsi był 103 tkaczy, nie znaczy, że był to wielki interes i wieś z tego żyła. Na ogół tkali oni na własny użytek i ewentualnie była to pomoc sąsiedzka, za parę groszy. Tych 15 górników to ci, którzy znali się na górnictwie i gdy zaczęto na poważnie kopać w ziemi, to oni byli, można tak chyba powiedzieć, kadrą kierowniczą i uczyli innych górnictwa.

Wojny śląskie, który trwały w latach 1740 – 1763, przyniosły spore spustoszenie ludności na tych terenach, także w naszej wiosce. Wojny te toczyły się między Austrią Hausburgów, a Prusami Hochenzollernów o panowanie nad Śląskiem, do którego należał Hausdorf. W ich wyniku, większość Śląska, także ziemia kłodzka, znalazły się w granicach pruskich, a wraz z nimi, w zjednoczonym przez Hochenzollernów Cesarstwie Nienieckim. Nowy władca Śląska, król Prus Fryderyk Wielki, pragnął wzmocnić i rozwinąć zdobyte ziemie, dlatego też popierał osadnictwo, przekazując na jego potrzeby premie i bonifikaty. Co ciekawe, byli to w dużej części osadnicy tkacze. To wykorzystali właściciele naszej miejscowości.

Do Jugowa – Hausdorfu, zaczęli ówcześni właściciele naszej miejscowości sprowadzać  osadników – kolonistów. Sprowadzano tutaj tkaczy lnu, którzy za osiedlenie się otrzymywali specjalne przywileje. Nowi osadnicy, czy mieszkańcy, musieli gdzieś mieszkać i dlatego zakładano dla nich, dziś powiedzielibyśmy nowe osiedla, dawniej były to tzw. kolonie. Kolonia Wenzelshain, to dzisiejsza ulica Robotnicza i Pusta, tam zamieszkało 17 kolonistów. Kolonia Goliszyn (Luisenthal), to mniej więcej ulica Chłopów, powyżej Pustej. Tam zamieszkało 17 tkaczy i 4 innych rzemieślników. W Dolnym Hausdorfie baron von Stillfried utworzył w 1782 roku kolonię Sobków (Liergrund), to dzisiejsze Pniaki. W 1793 roku otworzono tu kopalnię, co spowodowało rozwój kolonii i całej miejscowości. Na  początku XIX wieku było tu 17 budynków i folwark. Kopalnia ta była zamykana i otwierana, ze względu na bezpieczeństwo górników, co spowodowało, że Sobków przestał się rozwijać. Trzeba jednak przyznać, że koniec XVIII i początek XIX wieku, dzięki sprowadzeniu nowych osadników i rozwoju górnictwa sprawił, że cała wieś zaczęła się dosyć intensywnie rozwijać. Była to mądra polityka Prus i właścicieli Hausdorfu. .                           Parafia Jugów  (na zdjęciu kolonia Goliszyn - początek XX w.) .

Kolejna okazja do rozwoju gospodarczego w naszej miejscowości, w Hausdorfie, nadarzyła się w drugiej połowie XVIII wieku. Królestwo Polskie, wtedy pod panowaniem Rosjan, bardzo potrzebowało szkła. Do tej pory importowano je z Czech, które były bardzo tradycyjnym i doświadczonym wytwórcą tego surowca. Ponieważ wojny śląskie, o których już wspomnieliśmy, bardzo utrudniły Królestwu Polskiemu pozyskiwanie szkła, gdyż Czesi byli bardzo mocno poobijani po tej wojnie i wiele fabryk było zniszczonych, dlatego też, ówczesny właściciel hausdorfskich dóbr, Josef von Stillfried, bardzo szybko zrozumiał, że jest to okazja na niezły zarobek. Postanowił więc w wiosce uruchomić, wraz z kopalnią węgla, hutę szkła, licząc na kontrakty z Królestwem Polskim. Ponieważ technologia uzyskiwania szkła miała być nowoczesna i piece hutnicze miano opalać węglem, stąd pomysł, aby hutę połączyć z kopalnią. Była to pierwsza taka huta w hrabstwie kłodzkim i jedna z pierwszych na Śląsku. W 1797 huta szkła, została z wielką pompą uruchomiona. Niestety nie przetrwała ona zbyt długo. Rządy Stillfriedów w Hausdorfie powoli się kończyły i następni właściciele hutę postanowili wydzierżawić. Przyniosło to opłakane skutki, ponieważ dzierżawcy za bardzo nie mieli pomysłu na jej prowadzenie. Liczyli na szybkie zyski, niewiele w nią nie inwestując, ani nie bardzo orientując się w sytuacji gospodarczej ówczesnego świata. Huta więc zaczęła upadać i ostatnie wzmianki o niej pochodzą z roku 1812. Najprawdopodobniej więc, nastąpił jej upadek, czyli zaprzestała produkcji szkła. Z dokumentów kłodzkich wynika, że w następnych latach, pozostawione zabudowania zajęły gorzelnia i browar. Od 1873 roku była tu kaplica braci morawskich i innych wyznać ewangelicznych. Ponieważ był to czas pewnego poruszenia religijnego, czyli wystąpień różnych reformatorów religijnych; także w Hausdorfie te nowinki religijne, padły na podatny grunt. Stąd wzięła się duża aktywność protestantów.

Nieszczęściem dla naszej miejscowości i dla innych także, były wojny napoleońskie. Francuzi nakładali na podbite ziemie kolejne kontrybucje. Były im po prostu potrzebne pieniądze na dalsze wojny. Wydawało się, że połączenie obu części wioski w jednych rękach będzie pozytywne dla rozwoju miejscowości. Niestety, ze względu na coraz większe podatki i daniny, składane na rzez Francuzów, doprowadziły do ruiny majątek Stillfriedów. Najpierw Fridrich August został zmuszony do sprzedania osady pod Kalenicą, a potem do wyprzedaży kolejnych części miejscowości. W końcu doszło do tego, że po 336 latach zakończyły się rządy Stillfriedów w Hausdorfie. Problemem dla właścicieli było także to, że kończyła się pańszczyzna i uwłaszczenie chłopów. Majątki ziemskie przechodziły na drogę kapitalistycznego rozwoju i niestety nie wszyscy właściciele sobie z tym radzili. Byli nauczeni tradycyjnej formy zarządzania, a więc wydawania poleceń bezwolnym chłopom i czerpania zysku z gospodarki ziemnej, a tu trzeba było nagle przestawić się na nowe formy gospodarowania i szukania pieniędzy i dochodów w innych dziedzinach życia gospodarczego, niż tylko rolnictwo. Z tym sobie wielu nie radziło i nie potrafiło tego robić i ich majątki szły w ruinę. Pewnie podobna sytuacja była ze Stillfriedami. Ich rządy przeszły więc do historii. Był to bardzo stary i zamożny ród arystokratyczny. Oprócz Jugowa mieli swoje posiadłości we Włodowicach, Ludwikowicach i w Nowej Rudzie. W ciągu kilku lat zmieniali się właściciele miejscowości. Najpierw Hausdorf kupił baron Ernst Sigismundus von Johnston, po czterech latach sprzedał ją porucznikowi Friedrichowi von Bonge, a ten po kilku latach znalazł nowych nabywców.

Parafia Jugów Na zdjęciu herb rodu Stillfriedów

W latach trzydziestych dziewiętnastego wieku wieś nabyli hrabiowie von Pfeil, którzy przez ponad sto lat, aż do zakończenia II wojny światowej, byli jej właścicielami. . Był to stary ród śląski wywodzący się z czasów średniowiecza. Posiadał na terenie Śląska liczne posiadłości. Nowy właściciel Hausdorfu, Ludwik von Pfeil przeniósł się do Jugowa z Piławy Górnej. Nowy właściciel Hausdorfu był osobą bardzo znaną w świecie polityki. Zajmował się pisaniem różnych rozpraw na tematy politologiczne i analizował bieżącą sytuację polityczną w Niemczech i w Europie. Cieszył się posiadaniem ośmiorga dzieci. W 1865 roku przekazał tutejsze posiadłości swojemu trzeciemu synowi, Eberhardowi. Był on bardzo dobrze wykształconym człowiekiem, ukończył prawo i po przejęciu Hausdorfu rozpoczął tu swoje rządy. Okazał się bardzo dobrym gospodarzem. W 1868 roku został powołany na drugiego z kolei landrata powiatu noworudzkiego. Landrat w Prusach był urzędnikiem administrującym powiatem, a więc takim dzisiejszym starostą. Był więc przedstawicielem króla Prus, pilnując by wykonywano jego zarządzenia. Pełnił w tym czasie wiele urzędowych i honorowych funkcji. Był gorliwym protestantem i należał, wraz z żoną, do wspólnoty braci morawskich. . Początki gospodarowanie rodziny von Pfeil w Hausdorfie wiążą się z niepokojami związanymi z Wiosną Ludów. Wtedy to chłopi i robotnicy rozpoczęli walkę o całkowite zniesienie ciężarów feudalnych. Jako oręż w tej walce przestali wykonywać swoje powinności i nie dostarczali danin. Dziś nazwalibyśmy to strajkiem.

W tej walce spotkali się z kontrakcją ziemiaństwa, które zdawało sobie sprawę z tego, że taka sytuacja może doprowadzić do zmian w życiu społecznym i gospodarczym, a oni nie chcieli zgodzić się z utratą darmowych pracowników i danin poddanych na ich utrzymanie. Bardzo podobne poglądy na zaistniałą sytuację miał pierwszy włodarz Hausdorfu z rodu von Pfeil – Ludwik, który został jednym z przywódców konserwatywnej grupy pruskich właścicieli ziemskich. Dla chłopów i wodzów rewolucji, oraz zwolenników nowych porządków, stał się on szybko symbolem reakcjonistów, kontrrewolucji i wrogiem wszelkiego postępu. Gdy w Prusach szykowano się do pierwszych wolnych wyborów do pruskiego parlamentu, von Pfeil postanowił zgłosić swoją kandydaturę. Jego osoba spotkała się jednak ze zorganizowaną kontrakcją przeciwników. Zorganizowali oni przeciw niemu zmasowany atak w prasie (dziś nazwalibyśmy to hejtem), oraz zakłócano jego wiece wyborcze, wykrzykując hasła o jego wstecznictwie i wykorzystywaniu chłopów. Najciekawszym happeningiem przeciw niemu, cieszył się nowatorski, jak na ówczesne czasy chwyt, który zdobył wielką popularność w okolicy i często o nim opowiadano. Otóż, przed wyborami, u wejścia do parku w Drogosławiu postawiono głuchoniemego żebraka, który rozdawał przechodzącym kartki z napisem; „Jestem i głuchy i niemy, dlatego oddam swój głos tylko na hrabiego Pfeila i na nikogo innego, tak nie wiem co mówi”. Nie wiadomo czy ta akcja, czy to co działo się w mediach sprawiło, że hrabia wybory przegrał.

Bardzo ciekawe były dalsze losy rządów rodziny von Pfeil. Otóż po wszystkich zamieszkach, jak to zwykle bywa, nastroje rewolucyjne lekko opadły. Zwolennicy starego porządku, a więc właściciele ziemscy, zaczęli domagać się utraconych zysków, a więc świadczeń od zbuntowanych chłopów. Ci nie mieli ochoty płacić danin i zresztą nie za bardzo mieli z czego. Hrabia von Pfeil radykalnie i zdecydowanie zażądał od chłopów pieniędzy. Ci byli bardzo zbuntowani i grosza dać nie chcieli. Hrabia więc wezwał na pomoc służby porządkowe Prus. Wtedy było to wojsko. Do Hausdorfu przybyło, według ówczesnych dokumentów, 500 żołnierzy, dziś powiedzielibyśmy żandarmów, i zaczęła się egzekucja zaległych świadczeń. Poddani hausdorfscy nie mieli ochoty płacić danin, ponieważ uważali, że państwu von Pfeil się one nie należą. Lokalni chłopi wezwali na pomoc mieszkańców okolicznych osad i przysiółków. Pomoc rzeczywiście nadeszła, ponieważ okoliczni chłopi obawiali się, że i oni staną się obiektem rekwizycji majątkowych. Na pomoc hausdorfianom, a więc dzisiejszym jugowianom, przybyli nie tylko chłopi, ale także robotnicy i rzemieślnicy z odległej Bielawy i Pieszyc. Rozpoczęła się prawdziwa przepychanka. Tłum przybyłych na pomoc tutejszym chłopom, starał się nie dopuścić do wywiezienia, zajętych na konto zaległych danin, produktów i zwierząt. Doszło do przepychanek i regularnej bitwy, w której wojsko użyło broni. Wojsko strzelało oszczędnie i w powietrze, ale jeden z obrońców zginął. Dwóch zostało rannych.

Po tych wydarzeniach atmosfera w Hausdorfie stała się bardzo napięta. Żołnierze jednak rozproszyli protestujących chłopów i ich pomocników i lokalna zawierucha się zakończyła. Chłopi zostali spacyfikowani i według ówczesnych dokumentów, musieli zapłacić zaległe daniny. Jak się okazało, nic jednak nie wróciło do starego porządku, chociaż tak mogłoby się wydawać. Otóż wrzenie w Europie i Prusach trwało w dalszym ciągu i w 1850 roku chłopi zostali uwłaszczeni, a więc stali się właścicielami, na ogół niewielkich gospodarstw, a ich zobowiązania wobec panów stopniowo zaczęły być luzowane. Następowały więc w Europie, w Prusach i Hausdorfie nowe porządki, do których musieli dostosować się ówcześni właściciele ziemscy. Nie było to łatwe, ale taki był bieg historii. Jedną z kilku pamiątek ówczesnych czasów jest dwór w Jugowie, dzisiejsza siedziba nadleśnictwa, który pochodzi z początków XVII wieku. Był on zbudowany przez poprzednich właścicieli, czyli ród von Stillfried. Wtedy to ówczesny włodarz Hausdorfu Henryk zafundował dwór swojemu synowi, Hansowi. Był to, można powiedzieć, najważniejszy budynek i najważniejsze miejsce Górnego Hausdorfu.

Parafia Jugów 

Oczywiście pałac był kilka razy remontowany i przebudowywany. Obecny wygląd jest wynikiem przebudowy, która dokonała się po 1865 roku przez hrabiego Eberharda von Pfeil. Po wojnie, kiedy budynek przejęło Nadleśnictwo Jugów, po raz kolejny przebudowano niektóre elementy zamku. Hausdorf nie był jakąś specjalnie bogatą wioską. Część mieszkańców pracowała na roli, a część na kopalni. Wielką tragedią był wypadek z 1930 roku, który sprawił, że w wielu rodzinach zginęło po dwóch, trzech mieszkańców, ale o tym napiszemy później. Niektórzy żyli naprawdę skromnie, ot od pierwszego do pierwszego i musieli najmować się do rozmaitych prac najemnych, aby jakoś przeżyć.

Parafia Jugów 

 Na zdjęciu. Hausdorf 1933r. Krowy zaprzęgnięte do wozu na jednym z ówczesnych gospodarstw 

Naturalnie było kilku zamożnych chłopów, ale było też sporo biedy. . Wybuch wojny, w początkowym okresie nie dawał się zbytnio mieszkańcom Hausdorfu we znaki. Front był przecież daleko, a Armia Niemiecka odnosiła sukcesy. Życie toczyło się swoim rytmem, chociaż coraz więcej mieszkańców wioski było powoływanych do wojska. W czasie wojny wielu hausdorfian walczyło w całej Europie. Problemem było to, że za bardzo nie miał kto pomagać w gospodarce, bo młodych nie było. Od czasu do czasu dochodziły informacje, że ten i ten zginął i wtedy we wiosce panowało pewne przygnębienie. Ostatni właściciel miejscowości z rodu von Pfeil, Albrecht, służył w stopniu pułkownika w Wermachcie i w 1944 roku został mianowany dowódcą załogi twierdzy Opole. Od feldmarszałka F. Schórnera, dostał rozkaz obrony Opola do ostatniego żołnierza. Opole miało być twierdzą, tak jak Breslau. Kiedy okazało się, że wojsko nie jest w stanie obronić miasta, ponieważ nie ma czołgów, ciężkiej broni i posiłków i nie może wypełnić rozkazów dowódcy, w nocy z 21 na 22 stycznia pułkownik von Pfeil popełnił honorowe samobójstwo, zastrzelił się.

Parafia Jugów 

Na zdjęciu ostani właściciel Hausdorfu Albrecht von Pfeil, w mundurze oficera niemieckiego

Dowódcą twierdzy Opole został 1.10.1994 roku. Liczył wówczas 54 lata. Ponieważ nie miał żadnych szans, aby obronić Opole, gdyż ciężkiej broni Niemcy mieli jak na lekarstwo, 16 stycznia hrabia von Pfeil napisał pożegnalny list do żony i dzieci, gdyż zdawał sobie sprawę, że ma przed sobą tylko kilka dni życia, po tym jak Armia Czerwona rozpoczęła 12 stycznia wielką ofensywę. 17 stycznia generał Schórner zbeształ pułkownika von Pfel, że ten niedostatecznie jest dzielny i zagroził mu rozstrzelaniem. W kilka dni później pułkownik von Pfeil stwierdził wobec dowództwa, że ze względu na brak artylerii nie jest w stanie obronić miasta, ale jest w pełni świadomy swoich obowiązków i je wypełni. Z 22 na 23 stycznia pożegnał się ze swoimi oficerami, przez podanie ręki i za chwilę usłyszano strzał w jego gabinecie. Został pochowany w Opolu. Z relacji ówczesnych mieszkańców Hausdorfu można było usłyszeć, że pod koniec wojny, tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej, niektórzy przedstawiciele rodziny von Pfeil, z obawy przed sowietami i ich zemstą za służbę w wojsku Albrechta, także popełnili samobójstwo. Służba pochowała ich po kryjomu, przenosząc ciała schowane w workach na cmentarz. Czy to prawda trudno zweryfikować, ale takie informacje były przekazywane. Niedługo po tych wydarzeniach do wsi przybyły wojska radzieckie, a później Polacy.



                   

stat4u